wieczór o różnych sprawach i ludziach mówiono i smutek się tylko ze słów sączył; nadziei polepszenia rychłego żaden z nich nie miał.
Wiedzieli wszyscy naokół, że Dersław nie chcąc niczemu przodować, nie przyznając się do kierownictwa żadnego, potajemnie najwięcej się około wielkopolskich spraw krzątał. Nie było więc dziwem, gdy we dwa dni po podkanclerzym, w kilka koni tylko, około południa zjawił się wojewoda kaliski, Przedysław z Gołuchowa, którego miano właśnie z wielkorządów wyrzucić dla Ottona z Pilcy.
Możny pan, mąż w sile wieku, znaczenia niemałego pomiędzy swoimi wojewoda kaliski, choć u dworu rad był łaski nie tracić, przecież wolał trzymać ze swymi i w ogólnych sprawach od nich się nie odłączał.
Temu zapewne winien był, że śmiało się o prawa Wielkopolski upomniawszy, aby ich nie zacierano i ziemi tej nie lekceważono, u króla począł być źle widzianym i u starej królowej. A że Kaźmirzowe sługi wszystkie podejrzewano i zamieniano, jego też ten los co innych miał spotkać.
Zsiadł z konia pan wojewoda i ze śniegu się otrząsał, mając z wychodzącym gospodarzem powitać, gdy po za nim spostrzegł Janka z Czarnkowa.
Zdumiał się nieco...
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom I.djvu/092
Ta strona została uwierzytelniona.