wit[1] z Pragi wyjeżdżał, już wiózł wszelką nadzieję, że umiłowaną dzieweczkę mu dadzą.
Bawor też cieszył się tem, na młodość księżnej rachując i na mądrość swoją...
Lecz, gdy do Warszawy powrócił stary, a synowie się o małżeństwie dowiedzieli i córki; wrzawę i lament podnieśli wielki.
Nasadzili nań duchownych, nasłali zięciów, wszystko to niepomogło nic, Ziemowit rozsierdził się okrutnie, dzieciom zagroził i milczenie nakazał...
Natychmiast do Ziembicy posłał Bawora o małżeństwo się układać, podarki szląc wielkie, obietnice czyniąc księżniczce złote...
Więc choć Ludomiła opłakała krwawo ten związek swój, iść musiała... Wydano ją za starego, z czego łotr Bawor najwięcej się cieszył, zabiegając o łaski młodej pani...
Lecz próżne to były starania, bo księżna patrzeć ani na niego, ani na nikogo nie chciała.
Z samej obawy męża, który, jak wszyscy starzy, zazdrośnym był i podejrzywającym, oczów na nikogo podnieść nie śmiała.
Był w ówczas na dworze naszym młody chłopak, którego i książe i wszyscy lubili, bo był i pięknym bardzo, i miał w sobie takiego coś, co do niego przyciągało.
Włosów jasnych, oczów niebieskich, białej twarzy tak, że się więcej niewieścią niż męzką
- ↑ Błąd w druku; powinno być – Ziemowit.