Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom I.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

tajemnicy nie wyjawił, na co zdradny człek ze łzami, nogi jego obejmując, rzekł, iż tak dobrego pana się litował i t. p.
Tejże nocy książę Ziemowit natychmiast Bawora samotrzeć odprawił z rozkazem, aby Dobka ujął i do więzienia dał. Sam zaś drugiego dnia wybrał się do Płocka.
Gdy się owa rozmowa w sypialni księcia w Cieszynie wiodła, przy której głosu swego Ziemowit nie miarkował, wykrzykiwał i burzył się okrutnie, jeden z dworzan podsłuchał ją, a że Dobka przyjacielem był, pobiegł i za wielkie pieniądze nająwszy posłańca, odprawił go wprzód, nim Bawor wyjechać mógł, dać znać Dobkowi, by natychmiast uchodził.
Stało się, że choć Bawor dniem i nocą spieszył do Płocka, gdy tam przybył, już Dobka nie zastał. Rzeczono mu, że podczaszy właśnie był na Pomorze pojechał, listy tylko do obojga książąt zostawiwszy, w których o przebaczenie prosił, iż z pewnym kapłanem, udającym się do ziemi świętej, pielgrzymkę tę miał odprawić.
Zniknięcie to Dobka, pomimo listów, w większe jeszcze podejrzenie księżnę podało.
Przybył stary Ziemowit, i żony widzieć ani słuchać jej nie chcąc, rozżalony, nieubłagany, służebne dziewki kazał wziąć na spytki okrutne, a choć nic nie wyznały i niewinność księżnej