nim. Dopieroż zaczęto śledzić, kto był, zkąd pochodził Dobek i wydało się, że ksiądz ojciec jego, aby go nie oddalać od siebie, w tej sukni męzkiej go wychowywał.
Ksiądz ten w istocie za grzechy pokutując, do Ziemi świętej się udał i zabrał z sobą Dobka mniemanego. W tej podróży zmarł on, zostawiając testament, w którym wszystko to zeznawał.
Syn powrócił już sam do kraju i dopiero miał coś przedsięwziąć z sobą, gdy go Bawor ściągnął podstępnie naprzód do Rypina, a potem do Płocka.
Długo Ziemowit przyjść nie mógł do siebie, dwa niewinnych żywoty mający na sumieniu. Lecz na tem nie koniec jeszcze...
Książe chory leżał, nieustannie modląc się i modlitwy nakazując po kościołach, gdy dnia jednego oznajmiono, że z Cieszyna przybył Franciszkanin O. Rajmund, który się z nim widzieć dopraszał...
Ponieważ mnicha z pobożności znano, puszczono go do księcia. Sam na sam z nim był, ale tajemnicy nie czyniono z tego, co przyniósł.
Bawor po roztarganiu końmi nieszczęśliwej, uszedłszy schronił się do Cieszyna. Tu go sumienie dręczyło i strach ogarniał taki, że jeść ni spać nie mogąc, od najmniejszego szelestu w szał wpadając, nakoniec zachorzał śmiertelnie i przed zgonem ks. Rajmunda wezwał dla spowiedzi.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom I.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.