Wyznał wtedy przed nim, iż fałszywie księżnę spotwarzył przez zemstę za to, że go słuchać nie chciała...
Żeby zaś wiarę dano temu, co Franciszkanin przyniósł, zarazem mu wiele rzeczy takich pod tajemnicą spowiedzi powierzył, aby je księciu powtórzył, o których nikt w świecie wiedzieć nie mógł.
Mówią, że książe słuchając tego, porwał się i zawołał.
— Chyba zły duch objawił ci, księże, to, o czem prócz mnie i jednego człeka, nikt wiedzieć nie mógł, boby to był życiem przypłacił.
— Ze złym dućhem[1] nie mamy do czynienia, my słudzy Chrystusowi a dzieci Franciszka świętego — odparł mnich surowo — ale to dowód, że iścje ten mi to objawił, który był w części przyczyną złego.
Zaczął księcia do pokuty zachęcać O. Rajmund i taką skruchę dobył z zatwardziałego, że rzewnemi łzami opłakiwał okrucieństwo swoje.
Natychmiast po wszystkich kościołach zamówiono nabożeństwo żałobne za duszę księżnej, poczynił książe zapisy na klasztory; a że okazało się, iż dziecię ocalone było przez starego Jarosza, sługę Ziemowita, i oddane do Hinczów, nakazano szukać dziecięcia.
Jarosz natychmiast pobiegł na zwiady, ale tu znowu wieści żadnej już o niem nie znalazł, krom
- ↑ Błąd w druku; powinno być – duchem.