w mury tego miasta, po za któremi były ich nadzieje.
Aż tu szli oni szukać w klasztornej klauzurze tego Piasta, którego u siebie nigdzie znaleść nie mogli.
Zeszli na jednego, ostatniego, na tego Włodka, zwanego Białym księciem, o którym nie wszyscy jednako mówili. Przykładem tych, co niegdyś Kaźmirza od Benedyktynów na tron wzięli, i oni jechali wyzwolić zamkniętego, aby mu do tronu otworzyć wrota.
Skutek był bardzo wątpliwy, lecz, panowanie i władza mają urok wielki, przychodzili kusić, spodziewali się, że blaskiem korony pociągną, mieli nadzieję, że ze słabego człowieka uczynią potężnego, że z niestałego i chwiejącego się w postanowieniach mocnego bojownika zrobią.
Wszyscy oni znali go niegdyś, wiedzieli, że dziwacznym był i rzucającym się łatwo na to, co mu zabłysło i zrażającym również prędko lada przeciwnością, lecz naówczas był on maluczkim panem na Gniewkowie, a oni mu przynosili nadzieję polskiej korony.
Cała niemal Wielkopolska go wzywała, cała chciała iść z nim i za nim, cała się wzdrygała pokrzywdzona przeciw rządom króla Ludwika i jego matki.
Przedpełk, Szczepan i Wyszota pamiętali go młodszym i zdawało się im, że podróże, spoczy-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom II.djvu/012
Ta strona została uwierzytelniona.