nek, klasztor, cierpienie ukołysały krew gorącą, a dały mu spokój ducha i wytrwałość.
Lasota, dodany przez Dersława, rozkaz wziął patrzeć, słuchać, pomagać, lecz sam występować czynnie nie miał ni zlecenia, ni ochoty.
Najstarszy Przedpełk najmocniej był o tem przekonany, że to, co on wymarzył, miało się znaleźć w Białym księciu. Mówił, że go nauczyło doświadczenie podobnego dojrzewania charakterów.
Szczepan z Trląga więcej niż na samego księcia, któremu mniej ufał, rachował na to, że oni go otoczą, dozorować będą i kierować nim, że każdy z nich coś mu ze swej siły wleje.
Wyszota z Kórnika miał też nadzieje dobre, lecz je opierał na tem, że się w Białym obudzić musi żądza panowania, będąca we krwi.
Trzej posłowie Wielkopolan mniej więcej godzili się ze sobą w nadziejach, lecz nie w sposobie, jakiego zażyć było potrzeba, aby się one ziściły.
Stary Przedpełk myślał, że zapanuje nad księciem słabym, Szczepan chciał go ująć swobodą, dostatkiem, świetnym ożenkiem z młodą jaką księżniczką, słowem, światową pokusą; Wyszota sądził, iż pokorą, padaniem do nóg, oddawaniem mu czci najłatwiej go rozbudzą do czynów.
Choć wszyscy oni, głośno mówiąc, nie przypuszczali, ażeby się im mogło ni[1] powieść i do-
- ↑ Błąd w druku; powinno być – nie.