tyńskiego klasztoru wytwornemu budowaniu i misternemu przyozdobieniu.
Opat Zacharyasz, rodem z południowej Francyi, mąż wielkiego ducha, rozumu i nauki, którego nieraz do rady Walezyusze wzywali, osobą swoją mógł też wrazić poszanowanie.
Książęca była postać, dumna, piękna, a przy tem dziwnie pogodna i siłą a energią imponująca.
Z nadzwyczajną uprzejmością, ale z majestatem biskupim, przyjął gości, twarzą wesołą, wzrokiem ciekawym.
Ponieważ rozmowa była trudną po łacinie, Lasota jako orator wystąpić musiał.
W krótkiej przemowie swej wyraził, że kraj, z którego przybywali, tęsknił, pozbawiony panujących krwi swej, za potomkami rodu, z którym go wieki wspólnego życia łączyły. Z tego powodu, chcieli odwiedzić księcia, a zarazem radziby go mieć u siebie, choćby w którym benedyktyńskim klasztorze.
Dodatek ten uczynił Lasota, aby złagodzić nieco żądanie, z którem przychodzili.
Opat w odpowiedzi ostrożnej, pochwalił przywiązanie do swych monarchów, ziemi im wiernej, lecz zarazem ubolewał nad tem, iż mnich każdy, zerwawszy ze światem, już żadnym względom spraw świeckich ulegać nie może.
Na to Lasota przygotowany, odpowiedział
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom II.djvu/042
Ta strona została uwierzytelniona.