Lasota nazajutrz z pokorą młodego człowieka ale z wprawą dworaką[1], który na świecie bywał i z ludźmi mówić umiał — stawił się przed Opatem.
Nie miał jego przebiegłości i nie myślał też nią walczyć z nim... Począł mu się wynurzać otwarcie, dając z siebie dobywać wszystko co miał powiedzieć. Był szczerym i naiwnym.
Opatowi się podobał, zatrzymał go dłużej. Rozmowa zamiast pół godziny, trwała dwie całe...
Oczekujący na powrót jego w gospodzie pod Złotą tarczą, niespokojni być zaczynali, gdy uznojony parlamentarz ich, nareście z dosyć wesołą powrócił twarzą.
Było to tajemnicą Lasoty, w jaki sposób zdołał wymódz na Opacie pozwolenie dla księcia aby się udał do Ojca św. do Awinjonu i tam przełożył mu żądanie swoje.
Chociaż więc nie tryumfowali jeszcze... krok był znowu uczyniony stanowszy, a ważność jego oceniliby lepiej, gdyby byli wiedzieli co się w klasztorze działo.
Po odprawieniu Lasoty, Opat wezwał do siebie Białego...
Nikt nie był świadkiem ich rozmowy, która trwała długo — lecz, gdy u drzwi czekający Buśko zobaczył swego pana wychodzącego, pomimo otyłości swej poskoczył.
Książę wybiegł na korytarz zmieniony, z twarzą jasną, rozpromienioną, zapomniawszy tych ru-
- ↑ Błąd w druku; powinno być – dworaka.