rych uwolnionym nie był — zapomniał. Suknię zrzucił samowolnie, nosił się po świecku, włosy zapuścił, miecz przypasał, i do panien dworu młodej królowej Elżbiety się przysiadał.
Lecz fantazje te u niego nie były trwałe.
Czasem dosyć było głosu dzwonka, na drodze otwartych drzwi kościoła, rozmowy z zakonnikiem, by nagle napadła go skrucha. Zaczynał pokutować, modlić się, mówił niespokojny o powrocie do celi, dopóki piosenka Buśka, i nowi towarzysze z tej drogi go nie sprowadzili.
Buśko, choćby był rad do Gniewkowa wrócić, z którego był rodem, godził się z losem jaki ich spotkał w Budzie. Wino węgierskie przypominało mu Chenove i Vosne, choć czasem żałował Pomard’a; a o panu swym wyrażał się podpiwszy, że on takim umrze jakim żył, na pstrym jeżdząc[1] koniu.
W wielkiej Polsce w inną stronę Nałęcze zwracali oczy. Nie rozpaczano, że się Mazowieccy do czegoś skusić dadzą.
Tymczasem Otto z Pilcy, sam się zrzekł wielkorządów, na których usiedzieć nie mógł. Doradzcy królowej Elżbiety przekonali się, iż Wielkopolsce dać potrzeba było wielkopolanina.
Mianowano w miejsce jego Sędziwoja z Szubina, którego przyjęto, ciesząc się nim, jak otrzymanem nad małopolany zwycięztwem.
Było to wczesną a najbrzydszą wiosną 1373
- ↑ Błąd w druku; powinno być – jeżdżąc.