roku. — Dersław Nałęcz, któremu starania o pozyskanie jednego z Piastów nie powiodły się — siedział w swej Wielkiej Wsi, mniej teraz ogólnemi zajmując się sprawami.
Całą pociechą jego było słuchać obfitych plotek o rozmaitych niepowodzeniach króla Ludwika i starej królowej.
Cieszyło go niepomiernie, gdy narzekania na ich rządy słyszał, a żale po Piastach.
Cała też niemal Wielkopolska, choć nic nie mogła przedsięwziąć, aby się z pod obcego, jak mówiono, panowania wyzwolić — toż co Dersław myślała i czuła. Była nieprzejednaną, była niechętną, najmniejsza zręczność mogła tu wybuch sprowadzić.
Dersław miał zwyczaj mówić i powtarzać z tą jakąś pewnością proroczą, którą czasem przybierają ludzie starzy.
— Zobaczycie! zobaczycie! ja powiadam wam, nie umrę, aż znowu Piasta zobaczę na tronie. Wróci nasza krew, powróci!
Śmieli się z niego niektórzy, ramionami podrzucali, inni słysząc go z taką stanowczością powtarzającego zawsze jedno, gotowi byli mu uwierzyć.
I wielu w Wielkopolsce powiadało naówczas.
— Dersław Nałęcz, ciągle prawi że nie umrze, póki znowu na tronie Piastów nie zobaczy.
Ludzie wierzyli w powrót starego pańskiego
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom II.djvu/051
Ta strona została uwierzytelniona.