Po chwili począł bąkać, iż pora wiosenna nie sprzyjała wyprawie, że królowa znowu zapewniała go, iż dla niego wyrobi dział w Polsce — — zakończył tem, by pieniądze mu oddano, a ludzie powrócili i czekali, aż ich wezwie.
Lasota miał już dosyć tego nieustannego wahania się i zmienności.
— Miłościwy książę — rzekł — wielkopolanie przysłali trochę grosza ale z tem, aby był użyty natychmiast na podróż... Jeśli książę zmieniłeś zamiar... ludzie i pieniądze nazad powrócą, a i ja z niemi, bo też nie mam tu co robić...
Zarumienił się i zawstydził książę, i nic nie odpowiedział.
Lasota gniewny wyszedł. W istocie zabierał się do odjazdu, gdy nazajutrz Buśko nadbiegł, do księcia go wzywając.
Biały namyślił się. Wróciła chęć wyprawy do Polski, miał tym razem najmocniejsze już postanowienie — ucieczki z Budy.
Dwa dni tylko żądał zwłoki. W ciągu nich książę dwa razy jeszcze wahał się, rzucał poczęty przybór, a w ostatku nagle, pod pozorem polowania wymknął się z Buśkiem razem na wskazane miejsce i — ruszyli ku Krakowu.
Pełen był najgorętszego zapału i najpiękniejszych nadziei. Wyobraźnia jego snuła już na szczupłym wątku, najwzorzystszą tkaninę.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom II.djvu/057
Ta strona została uwierzytelniona.