niejsze i co ważniejsze murowano, reszta kolei oczekiwać musiała. Tak i Włocławek.
Książę, któremu się zdawało, że wpadł na myśl bardzo szczęśliwą, zmyśliwszy iż mu król sam powrócił jego dzielnicę, pospieszał co żywiej, spodziewając się, że tym sposobem nietylko Włocławek, ale natychmiast i sąsiednie potrafi ubiedz warownie.
Tu już miał przyjaciół, rachował na swoich...
Gniewosz stary, święcie uwierzywszy w to co usłyszał — a miał przywiązanie do krwi i do tego domu Piastów, u których na dworze młode lata przebył — odżył i poruszył się wielce.
— Miłościwy książe — zawołał, gdy się już do zamku zbliżali — a po co ja tu wam potrzebny? Włocławek, gdy się tylko ukażecie, na pewno wam zdadzą — czy nie lepiej by było, abym ja z mojemi przodem pospieszył do Gniewkowa z radośną nowiną, i tam się do was ludziom kazał gromadzić na przyjęcie pana?
Książę pomyślał trochę. Stary Gniewosz wprawdzie orszakowi szczupłemu dodawał powagi — lecz w razie oporu nic by nie pomógł. Przygotować zaś mieszczan i sąsiednich około Gniewkowa ziemian, mogło być bardzo przydatnem.
— Gniewkow[1] to nic — ciągnął dalej stary. Tam księcia otwartemi rękami przyjmą, boć inaczej im było za was, niż teraz za starostów
- ↑ Błąd w druku; powinno być – Gniewków.