ziemian, przyjeżdżających z żalami, prośbami lub po radę.
Na same święta wielkanocne tem tłumniej się rodzina, powinowaci i przyjaciele a słudzy pańscy zgromadzili. Więc i duchowieństwo, któremu biskup Jan Doliwa przewodniczył, i z Krakowa goście, i Niemców jakichś parę do stołu wielkanocnego pobłogosławionego zasiadło.
Z prastarych czasów słowiańskich i lechickich, przeniósł się był ten obyczaj ucztowania wiosennego o wielkiej nocy. Pogańską niegdyś objatę, duchowni zawczasu zaczęli święcić, aby jej nadać charakter chrześciański, i tak się nasze owo święcone zrodziło a w obyczaj poszło. Stanął tylko obok jaj malowanych starych, baranek, obraz Zbawiciela, i krzyżyk nad nim zatarł wspomnienie przeszłości.
Właśnie w wielkiej izbie na zamku zasiadać miano do tej wielkanocnej uczty, która po twardym a ścisłym poście, osobliwie ostatniego wielkiego tygodnia, bardzo była pożądaną. Byli tam i tacy, co za grzechy i przez wielką pobożność od wielkiego czwartku wieczerzy nic w ustach nie mieli.
Sędziwoj[1] z Szubina, oprócz biskupa Doliwy, bardzo dostojnych gości miał wielu. Poznański wojewoda Wicek Kępa, zaraz szedł po pasterzu, dalej Toporczyk pokrewny Zaklika z Międzygó-
- ↑ Błąd w druku; powinno być – Sędziwój.