dobra nie przyjdzie, ani ma ochoty wiele... Nalewać kubki!.. mówił, do służby się zwracając... Brat Sędziwój uczynił mnie tu gospodarzem...
Dersław siadł, nie odmówiwszy miodu, aby się przysłuchać...
— Cóż wy na to? — zapytał Krystyna.
— Ja na to? jak na lato — zawołał śmiejąc się już trochę podchmielony Krystyn. — Królowi zamki nie przepadną, jedno książątko gniewkowskie — o Jezu! nie straszne, a może dla mnie gdzie na odzyskanym grodzie okroi się służba — rad będę!
— Myślicie, że z gniewkowskim tak łatwo pójdzie! — odezwał się Dersław — ale to szalona pałka, bez mózgu człek, a takim się szczęści.
Wiecie ile u nas tałałajstwa po gościńcach się włóczyło, wszystko to pójdzie na służbę do niego... Wczoraj nie miał stu... jutro może mieć tysiąc.
— Zapominasz o tem — odparł Krystyn — że wedle wszelkiego podobieństwa, mieszka nie ma nabitego, a bez groszy najemnika nie dostanie.
— Jako? — zawołał Dersław — albo to nie słyszeliście od czego Łokieć poczynał? Z taką kupką jak i on i bez złamanego denara?
Krystyn jakoś nieustraszony śmiał się.
— Z Czechem miał do czynienia, to co in-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom II.djvu/135
Ta strona została uwierzytelniona.