Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom II.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

Zdawało mu się że ociąganie się Sędziwoja z Szubina, było spowodowane postrachem jego imienia i znaczenia.
— Wie pan wojewoda — mówił — że za mną Wielkopolska cała... i tylko na hasło czeka... a ruszy się... Ho! ho! mądry pan. — Zna, że nie pożyje mnie łatwo!
I śmiał się spozierając po swoich, z których wielu mu potakiwało; a gdy Gniewosz lub Lasota ozwali się czasem, że zbyt ufać nie można powolności Sędziwója[1], książę się gniewał i bezmózgiemi ich nazywał.
Zarozumiałość ta rosła jeszcze, lecz znużenie już z nią walczyło. Aż jednego poranka od Sikory przybiegło pacholę z oznajmieniem że Sędziwój ciągnie na Włocławek... Sikora którego tam osadzono świeżo, błagał o siłę większą, albo o odsiecz przynajmniej.
Jak piorun padła ta wieść na księcia i dwór jego...
Biały, który się jej wcale nie spodziewał, na czas jakiś oniemiał, zdrętwiał, obezwładniał... Nieumiał radzić — wygodniej mu było uznać to bajką, próżnym popłochem, niedorzeczną plotką...

Parę dni upłynęło na zupełnej bezczynności. Lasota gotów był odsiecz prowadzić, Biały się pogniewał, ludzi od swego boku dać niechcąc. Szło mu o własne bezpieczeństwo.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Sędziwoja.