Posłano na zwiady pod Włocławek... Biały z niedowiarka stał się niespokojnym...
Przyjaciele co mu patrzali w oczy, spostrzegli iż się zachwiał i nie wiedział co poczynać. Niechciał się zamykać ani w Gniewkowie, ani w Złotoryi... ni w Szarleju... Wahał się to za jednym, to za drugim gródkiem, naostatek umyślił pozostać z oddziałem swym w polu, w obozie... — niby, aby przyjść z pomocą na zawołanie, gdzieby się potrzebną okazała.
Włocławek był już oblężony. Przybywający ztamtąd opowiadali, że siły wojewody były wielkie, rycerstwo zbrojne doskonale, a zamek tak opasany i zagrożony, iż niechybnie poddać się będzie musiał.
Wszystkiemu temu książę zaprzeczył, złajał posłańców, zamknął się w swym namiocie, a Lasocie rzucił tylko, by czynił co chce ku obronie, bo go za nią odpowiedzialnym czyni.
Buśko głowę zwiesił. Godzina zmiany się zbliżała... Książę jeszcze się odgrażał wieszaniem zdrajców, karami okrutnemi na tych, coby go się ważyli opuścić — lecz... głowę tracił.
Było to codzień widoczniejszym...
Do obozu księcia pocichu dostała się wiadomość o groźnych listach królewskich, które ziemianom zapowiadały za pomoc daną księciu, karę główną i zabór majątków.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom II.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.