Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom III.djvu/028

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tem lepiej, bo skwar przejdzie — odparł Dersław — trzeba się Nałęczom naradzić co czynić. Prawdę rzekłszy, rachowaliśmy na Białego, już, już a bylibyśmy go podparli i pomagali mu, ale na słomie się nie opierać!!
Splunął stary.
— Konia! — powtórzył raz drugi, zwrócił się do Lasoty.
— A i ty musisz ze mną — dodał — żeś tylko co zsiadł z konia, to nie szkodzi w twoim wieku nic... Będziesz mi potrzebny...
Nie pożegnawszy żony ani córki, Dersław wdrapał się na konia z pieńka u wnijścia, i oba ruszyli wyciągniętym kłusem.