Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom III.djvu/030

Ta strona została uwierzytelniona.

Bodczy o gościnność i spowiadając mu się z tego co uczynił; Fryda, dowiedziawszy się o tej dobrowolnej abdykacyi wybiegła rozgniewana, rozpłomieniona, bez mowy, drżąca, z rękoma załamanemi. Nie chciała wierzyć tak niecnemu poddaniu się — nie mówiła do księcia, odwracała się od niego.
Nie mały trud miał Biały nim ją potrafił ubłagać, uspokoić i wytłumaczyć jej że w ten sposób tylko dzielnicę swą odzyska.
Śmiała i przenikliwa kobieta rzuciła mu w oczy wymówkę najboleśniejszą tchórzostwa i łatwowierności...
— Nie dostaniecie teraz nic? — zawołała mu — nie! bo się was i nie lękają i nie potrzebują...
Jednakże oczekiwano choć niecierpliwie się zżymając, odpowiedzi. Biały pozostał w Drzdenku, pił i rozprawiał z Ulrykiem i Dobrogostem, ściągał do siebie potajemnie przyjaciół... na przemiany rojono nadzieje i obmyślano plany zemsty, gdyby się nie ziściły.
Po kilku miesiącach, po coraz zimniejszych odpowiedziach Sędziwoja — nie było już wątpliwości, iż księcia zbywają niczem...
Byłby się może dał zrażony i zniechęcony, zamknąć gdzie w klasztorze i przyjął opactwo na Węgrzech, gdyby nie Fryda...
Ona mu niedawała pokoju... Ona ściągała do Drzdenka ludzi, kupowała mu sprzymierzeń-