ców, wymyślała różne środki rozpoczęcia na nowo tego, co raz tak nieszczęśliwie się skończyło...
Łatwy do przekonania, zmienny a słaby, książę poszedł pod jej rozkazy. Drzdenko stało się gniazdem nieustannych narad i przygotowań. Dniami i nocami przyjeżdżali tu wysłańcy i biegli słudzy na różne strony... Zaciągano ludzi, których oddziały w sąsiednich lasach utrzymywano, dopóki by ich nie zebrało się tyle, aby coś z niemi rozpocząć można.
Stary Bodcza, synowie jego Ulryk, Dobrogost i Arnold, czynnie księciu pomagali... Nie było dnia bez zjazdu w Drzdenku lub okolicy. Ociągającego się księcia sromem wypędzała Fryda, zmuszała go do czynności, i na ostatek rozbudziła w nim ducha aż do szaleństwa.
Znowu mówił o mieczu swym, o waleczności o tem że musi być zwycięzcą lub umrze...
Dawnych pomocników z Gniewkowa, ze Złotoryi ściągano pieniędzmi i obietnicami.
Cały ten ruch, nie uszedł bacznego oka Sędziwoja z Szubina...
Niepokojono się nim nieco w Poznaniu i naglądano z daleka.
Szczęściem Wielkopolanie zawezwani na zjazd do Koszyc, gdzie się o królewszczyznę mieli z Ludwikiem rozprawić — przywódzcy ruchu, głowy bez których się nic nie poczynało — nie
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom III.djvu/031
Ta strona została uwierzytelniona.