byli ci rybacy. Na widok baryłki starosta odżył...
Natychmiast musiano skosztować napoju. Wino było z krzyżackiej piwnicy z Torunia, i jak upewniał Sumak, starszy rybaków, to właśnie, które tylko sam mistrz pijał z marszałkiem.
Nalano kubki.
Zapóźno dowiedziała się o nich żona, chciała baryłkę zabrać, ale Krystyn postawił jej się tak groźno, iż ze łzami ujść musiała. Aby nie była przeszkodą wesołej chwili, zamknięto płaczącą babinę.
Zaczęli pić natychmiast, na złość upartej niewieście.
Sumak i Trzysz, dwaj wybrani do upojenia Krystyna rybacy, sławni byli z głów twardych, lecz i starosty lada czem powalić nie można było... Baryłkę dopijano gdy jeszcze stary szermierz przytomnym był i trzymał się na nogach... Trzysz na dany znak, wskok popłynął po drugą. Tymczasem Sumak pilnował, aby pierwsza wysuszoną była do dna.
Starosta i rodem i stosunkami wielki pan — przy kubku najlichszego człeka do siebie przypuszczał i tak się z nim godził, jak gdyby nigdy z lepszemi nie bywał. Z prosta go żartami zabawiając grubemi, Sumak pilnował, aby na jego jeden kubek, starosta dwa i trzy wychylał.
Więc choć głowę miał dobrą, gdy baryłkę
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom III.djvu/039
Ta strona została uwierzytelniona.