rowną, jak najpilniej, na długi czas w żywność i środki obrony chciano zaopatrzyć.
Nowy duch jakiś wstąpił w księcia, czuli to wszyscy, nagłe te zniechęcenia, zmiany usposobień, z obojętnienie na które dawniej chorował — ustały. Był dobrej myśli i w drugich wlewał otuchę. Nie mówił już o żadnych układach, nie przewidywał nic złego, gotów się był kusić na najśmielsze kroki, i sam nawet brać w nich udział.
Tajemnicą tego zwrotu w charakterze było — przybycie Frydy, która niemogąc nakłonić braci, aby mu pomagali, wiedząc, że książe sam wytrwać nie potrafi, bez nieustannego podżegania — poświęciła się dla niego, wykradła się do Złotoryi i pozostała w niej, czuwając nad Białym, będąc jego doradzcą i nadzorcą. Jej winien on był to męztwo i wytrwałość które okazywał.
Z izdebki w której była zamknięta mężna i czynna kobieta, rządziła nie tylko Złotorją[1] ale kierowała wszystkiemi krokami przyszłego męża...
Ukryta, aby nie jej ale jemu przypisywano wszystko, cicho poddawała mu myśli, kazała sobie donosić szczegół najmniejszy i z trafnością zdumiewającą korzystała ze wszystkiego cokolwiek dało się zużytkować.
Córka ojca, który niegdyś rycersko służył, siostra trzech wojaków, wychowana wśród ciągłych zajęć wojennych, obeznania z niemi — lepszym była wodzem niż Biały, który nigdy rycer-
- ↑ Błąd w druku; powinno być – Złotoryą.