mu ludzi podesłał. W innych gródkach także załogi powiększono...
Biały, który teraz o niczem już nie wątpił, upierał się iść na Inowrocław... Była to własna myśl jego, i do niej, jako do swej uparcie się przywiązywał. Fryda, choć z obawą, nie chciała mu się sprzeciwiać.
Wstrzymano tylko wyjście pod pozorem ściągania większej liczby ochotnika...
Lasota jak mógł gawiedź którą spędzano po troszę wprawiał do rzemiosła jej obcego...
Parobcy byli pobrani od pługów, od trzody, z lasów, nie wprawni do żadnego oręża... nie wielce ochotni do wojowania... Lik ich się pomnażał, gąb było coraz więcej do żywienia — ale prawdziwego żołnierza mało...
Biały niecierpliwił się, a że już groziło w nim zniechęcenie, Fryda po upływie kilku miesięcy nie sprzeciwiała się wyprawie. Między innemi Bylica przepowiadał jej powodzenie... Nie spodziewano się ich pewnie pod Inowrocławiem, trzeba było iść i napaść nieopatrznych...
Dzień nareście został oznaczony. Książę który się dotąd gorączkowo wyrywał, gdy nadeszła chwila stanowcza, począł chodzić chmurny i zamyślony... przed Frydą udawał wielce mężnego i niezachwianego, sam na sam z Buśką, podpierał się na stole, oburącz brał głowę i sumował smutnie.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom III.djvu/096
Ta strona została uwierzytelniona.