Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom III.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.



VI.


Sama jedna na zamku Fryda nie mogła siąść ani spocząć, takie przeczucia złowrogie ją dręczyły. Wyglądała oknem ku rzeczce, gdzie Hanko z cieślami koło statków i machin chodził — i ten jeden widok cokolwiek ją rozrywał...
Zdala, nie mogąc słyszeć rozmów tych ludzi, widziała ich tylko wejrzeniami bojaźliwemi razem[1] niechętnemi oglądających się ku zamkowi, szepczących coś z sobą — Hankę na tajnych z zięciem rozmowach — i chodzącego niespokojnie.
Niewieściego serca przeczuciem poczęła się obawiać tych ludzi, nieprzyjaciół w nich czując.
Jednakże przypisywała to temu smutkowi swemu i niepokojowi, który ją ogarnął — a swą barwą wszystko pociągał.

Żyjąc od kilku miesięcy z tym, który niegdyś przed laty takim się jej pięknym wydał, szla-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; najprawdopodobniej brak spójnika i.