Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 065.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wać na niego i wojować z nim, ale nam — kościołowi wystąpić przyjdzie, któremu także krnąbnie się stawi.
Po nad tą koroną, którą z Rzymu ma, od papieża, stoi Biskup rzymski, kościół i my słudzy jego... Kościół co korony rozdaje, co rozkazuje światu i prowadzi go, kościół słowem jedném więcéj uczynić może niż wy mieczami waszemi i odgróżkami. Przed nim on ukorzyć się będzie musiał.
To mówiąc Biskup wskazał na ziemię, jakby dumną głowę ugiąć chciał ku niéj. — Milczeli wszyscy. Biskup nie rzekł więcéj, a Starża drugi począł.
— Tak, miłościwy ojcze — ratujcie nas chrześcian przeciw poganom, których miłuje król. Ziemianie, rycerstwo, ojczyce starzy tutejsi, na woli jego jesteśmy jako pachołkowie. Bywała Rada przy królu, on jéj znać nie chce. — Garściami złoto rzuca i nam i czerni, ale poczciwego słowa nie da; przystępu doń innego nie ma tylko na kolanach, głową bijąc pokłony. Jednemu z nas życie wziąć, majętności odebrać, czci zbawić — toć igraszka...
Zwrócił się do stojącego nie daleko, człowieka nie wielkiego wzrostu, palcem go wytykając.
— Waszych on lubi, Kaniowy u niego w łaskach, Boleszczyców z waszego rodu najwięcéj... tak, waszych... waszych...