Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 082.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

naściągał służby wszelakiéj, a ta mu była najmilsza, bo na skinienie służyła ochoczo i zawsze z twarzą wesołą.
Lubił Bolko ślepe posłuszeństwo, bo w zawojowanych państwach goszcząc długo, przywykł do niego. Gdy na Wawelu mieszkał, ten co i w Węgrzech się panem czuł i na Rusi jakby w domu, wszystko co żyło tchu jego słuchało, spoglądało trwożliwie, oprócz ulubieńców pana. Za to gdy go nie stało na grodzie, gawiedź się rozpuszczała dokazując okrutnie, i na królowę nie wiele zważając cugli sobie popuszczała. Więc wrzawy i bitki powstawały ciągłe, przy dostatku pokarmu i napoju, a z kobietami żarty, które czasem do późna w noc po zamku się rozlegały.
Gdzie się téż i za grodem ludzie Bolesławowi pokazali samopas, strach biegł przed niemi, bo miary nie znali w niczém, a ulubieńcom wszystko uszło bezkarnie. Poskarżył się królowi skrzywdzony chłop, ubogi kmieć albo osadnik, ujął się za niego często i bez miłosierdzia ukarał — gdy władyka, ziemianin użalił na drużynę, wyśmiał go i z niczém odprawił. Dwory téż przed królewską drużyną zamykano, gdzie się kolwiek pokazała.
Władyków i ziemian możnych nie lubił król, jakby czuł, że i oni doń serca nie mieli. Odgrażał się na nich głośno, i dawał we znaki, gdy tylko mógł. Codzień ich mniéj na dworze i na grodzie widać było. Miał który sprawę, wolał ją