Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 089.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

piała... Ale i na niéj widać było królewski dostatek, bo niektórzy jak panowie wyglądali i nie mniéj od nich buty okazywali, osobliwie względem bezbronnego tłumu, który brzegi drogi zalegał...
W zamku na górze, na wałach, za ogrodzeniami stały niewiasty rzędami, jedna koło drugiéj, przypatrując się pochodowi wspaniałego orszaku pańskiego, który ku namiotom zwolna, przy odgłosie trąb się posuwał. Niektóre w wiankach na głowach z włosami porozpuszczanémi, inne w białych namiotkach, w krasnych chustach, w bieliźnie i kożuszkach bławatami okrytych, śmiały się, z góry sobie pokazując palcami młodzież, która ku nim zwabiona śmiechem, podnosiła głowy... Nie jeden kwiatek upadł tam z ręki i po wałach się potoczył, zawiązłszy w pół drogi.
Na dolinie pod Wawelem po za miejscem, które wbitemi żerdziami i sznurami oddzielone było, stały tłumy, bo co żyło w Krakowie, na Stradomiu, Kleparzu, Piaskach, Bawole i we wsiach nawet okolicznych, na tę się uroczystość zgromadziło. W pierwszym rzędzie ciekawych, nawet duchownych rozpoznać było można, lecz ci osłaniali się, niechętnie naprzód wychodząc. Mnogo ziemian stało na koniach w blizkości, a ci, choć jadąc na dwór po pańsku okazać się pragnęli i strojni byli, gaśli w obec królewskiego dworu.