Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 123.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ziemianie, rycerstwo, starszyzna, wszystko cię odstępuje, — mówił biskup głos podnosząc — boś srogi dla nich i bez miłosierdzia.
Wtém wybuchnął nagle król, uderzając pięścią w poręcz siedzenia.
— Na to władzę mam! a jak ją sprawiam, za to odpowiem Bogu, nikomu więcéj. Ziemianie są krnąbrni, rycerstwo zdrajcy, bo mnie odbieżało w Kijowie samowolnie, a do domów przybywszy znęcało się nad ludem okrutnie. Ja nie samych ziemian i rycerstwa królem jestem postanowiony, ale ludu całego... Nad narodem ubogim mścić się i tępić go nie dam! Króla niema bez ludu, a z gminu rycerstwo i ziemian zrobić łatwo... Karzę samowolę, bo tu nikt nie ma władzy i sądu tylko ja!!
— Lud ten — rzekł biskup — podniósł się przeciw panom swoim, lud ten gwałty popełniał, domy bezcześcił, własność zagrabił, lud to wpół jeszcze pogański, którego przeciw chrześcianom bronić się nie godzi...
— Oskarżacie lud, — zakrzyczał król — co sługi winne, że niewiasty rozpustne! Ziemianki to wasze, żony własne rycerzy, pociągnęły do łożnic sługi i pokalały domy. Dla nich nie ma litości i nie ma jéj dla zdrajców a zbiegów.
Mówił król w uniesieniu wielkiém, powstając i padając na siedzenie, oczyma rzucając rozpalonemi na biskupa, jakby się nań miał porwać.