Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 126.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wiedzie. Życie wasze i dworu złe i grzeszne jest, sprosne, rozpasane. Z góry przykład na naród płynie i on się psuje zepsuciem waszém. Na sumieniu nietylko własne, mieć będziecie grzechy tych co króla naśladują.
— Milcz! klecho! — krzyknął Bolesław.
— Milczeć nie będę i nie mogę, — rzekł biskup poruszony — mówić mi każe wierność przykazaniom Bożym, kościołowi, miłość dla rodu waszego. Żyjecie jawnogrzesznikiem z żoną cudzą, gwałtem wziętą rycerzowi Mścisławowi z Bużenina.
— A tobie co do tego? — zakrzyczał król gwałtownie, nogami bijąc o podnóżek, który roztrzaskał — z kim ja żyję do tego nic nikomu! To moja sprawa! Ja grzeszę i pokutować będę. Jak wy mi to wyrzucać śmiecie! wy, wy!
— Powinienem, muszę i będę — rzekł biskup. — Nie sądźcie, miłościwy panie, abym się miał was ulęknąć. Ja także jak wy, nie lękam się nikogo prócz Boga, nie boję śmierci i nie trwożę gniewu twojego.
Czynię co sumienie każe...
Żonę Mścisławowi powrócić powinniście, a za zgorszenie publiczną odbyć pokutę! Tak! Świat patrzał na grzech, musi widzieć kajanie się.
Wrzał król słuchając i oburącz cisnął poręcze z gniewu...
— Klecho! — zawołał — dawałeś mi przestrogi, i ja ci dać muszę jedną. Strzeż ty się mnie