Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 133.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Boleszczyce i dwór pański przypatrywał się téj biesiadzie głodnych, śmiejąc się do rozpuku z chciwości jaką okazywali, rozbijając się o mięsiwo, chleb i miody.
Niektórzy dopadłszy beczek, czerpali tak chciwie, iż padali tuż bez zmysłów i bez życia. Pachołkowie trupy odciągali za nogi i rzucali do Wisły...
Ciarka wysłana ku bramie spotykała jadących na to widowisko i powracających z niego. Starała się oczyma bystremi pochwycić opisanego jéj człowieka, długo napróżno. Nareszcie zdala ukazała się postać całkiem podobna do téj, o któréj pani mówiła.
Już biegła, aby zbliżającemu się zanieść przestrogę, gdy czterej jezdni kręcący się około wrót, opadli nagle wchodzącego i dwu z nich ręce mu położyło na ramionach. Nim Ciarka dobiedz czas miała, pochwycono wchodzącego i pomiędzy konie wziąwszy, szybko go ku zamkowi pociągnięto.
Mścisław — on to był bowiem — nie miał się nawet bronić czasu, ani próbował wyrywać, dał się wziąć i poprowadzić milczący.
Wnet jeden pobiegł o nim dać znać królowi, i z rozkazu pańskiego poprowadzono go zaraz do ciemnych izb, w których więźniów trzymano. Stały one nieopodal za dworcem, a na teraz puste były. Król więzić nie lubił, wolał wieszać i ścinać. Izby zbudowane z ogromnych drzewa kloców