Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 144.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nieszczęść nie zatarła się, a oto burza nowa nadchodzi... Panu naszemu ani męztwa, ani sławy, ani szczęścia zaprzeczyć nie można. Wydźwignął ziemię z upadku, moc zdobył wielką i potęgę, lecz potęgą tą nas biednych gniecie i oto mało co brak, abyśmy z rodami naszemi poszli na łup czerni. Policzyć rycerstwo które nałożyło głowę, trudno, a co się stało z Mścisławem z Bużenina wie świat cały. Żonę mu zabrano, dziś jego samego na zamku ujęto i jako złodzieja do ciemnicy rzucono, za to, że się ważył na podwórze...
— Panie — mówił Brzechwa — u syna mojego, który z królem do Kijowa chodził, włodarz opanował wszystko, żonę mu zabrał, dostatek sobie przywłaszczył. Syn przybiegł na głos ten, stracono go za to, że się upominał o swoje, włodarzowi żona i majętność dotąd została. W co się my obróciemy? Czerń nas wyrzeże gdy zechce. Król i słowa nie rzecze.
Aż i Kruk począł:
— Jeśli do króla skargi niema, do kogóż iść, jeśli nie do was ojcze... Radźcie, pomóżcie, ratujcie, bo oto pogany wszystko ogarną!
— Dzieci moje! — odezwał się biskup — wiecie iż siebie nie żałuję. Chodziłem, błagałem, napominałem go nadaremnie, a! poprawy po nim przestałem się spodziewać. Pijany jest siłą swą, zatwardziały w grzechach, a hałastrą się otoczył