Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 183.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

lazny. Wiecie jako do Brzeźnicy raz jechał, aby tam kościół święcił, a w progu domu u Janka z Brzeźnicy co Panu Bogu wystawił kościół, znalazłszy go nie wedle prawa żyjącego z niewiastą, z którą ślubu nie brał przed księdzem, pod jego dachem nawet nocować nie chciał. W słotę na łące bez namiotu całą noc spędził, aż Janko go musiał nazajutrz w nogi całując przepraszać, o ślub prosić i pokutę; dopiero się dał przebłagać i kościół mu poświęcił. Wszyscy owi ze Szczepanowa i ojciec jego Wielisław i dziad ludzie twardzi byli jako on. Król téż kamienny jest, gdy się z sobą zetrą Bóg jeden wie co będzie. A stanie kto między niemi, najpewniéj go zgniotą.
Rozmawiali tak całą drogę aż do noclegu, oba zasmuceni i chmurni: ciążyło im dziadowskie przykazanie i groźby, a miłość do króla łatwo się go wyrzec nie pozwalała. Ze starym Odolajem nie było żartu, króla téż obraziwszy, nie można się było spodziewać przebaczenia. Sami nie wiedzieli jak radzić i co czynić, lecz na to był brat starszy i drudzy Boleszczyce, by coś postanowili. Nazajutrz, trapiąc się myślami całą drogę, do Krakowa się zbliżyli.
Gdy się Wisła i Wawel ukazał z dala, westchnął Dobrogost wspominając na dobre i wesołe dni jakie tu przeżyli i na to co się gotowało dla grodu tego i ziemi. Wjechali na zamek smutni, a czeladzi konie zdawszy, Dobrogost, który długo