Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 196.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

mniawszy poselstwo matki i żony, z niechęcią jakąś ociągając się ku teremom, które obie królowe zajmowały, pociągnął opieszałym krokiem.
W drugiém oddzieloném podwórcu stara Dobrogniewa, obok żony króla, wiodła życie odosobnione i ciche. W téj części zamku na pierwszy rzut oka poznać było można różnicę dwu dworów i otoczenia, gdyż sami niemal Rusini i rusianki, służbę obu pań składali.
Dwie królowe, z których jedna była wdową, obie niemal wdowie prowadziły życie. Rzadko się mogąc synem pocieszyć, bo ten się w teremach niewieścich mało ukazywał. Dobrogniewa wnukiem się cieszyła i synową, z którą razem Ruś swą mogła wspominać.
Królowa, żona Bolesława, ani młodą już bardzo nie była, ani piękną. Wzrostu wyniosłego, jasnych włosów, oczy zdawała się mieć jakby wypłakane, twarz jakby zatęsknioną. Smutek wielki wiał z całego jéj oblicza. Chodziła zawsze prawie ubrana jednako, milcząca, w szacie jedwabiem pokrytéj, z głową zawiązaną, rąbkami białemi — jakby nieprzytomna, duchem goszcząc gdzieindziéj. Całą pociechą, całém jéj życiem był synek jedyny, którego od boku swojego nie opuszczała na chwilę — albo ona, albo stara Dobrogniewa były z nim ciągle, otaczając go troskliwością nieustanną. Dziecię chowało się tak pieszczotliwie, osłaniane od wszelkiego wpływu