Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 207.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

temu co to będzie śmiał uczynić, i do walki mnie wyzywać! — Nigdym ja od bitwy żadnéj nie uciekał, anim się uląkł, ani pierzchnął — nie cofnę się i teraz. Biskup zdrajcą jest! — Przeciw panu swemu ukoronowanemu zmawia się z Czechami i wykląwszy mnie, na tron ich chce prowadzić — już za to śmierci godzien..
Władysław gwałtowną mową strwożony, przybity, ze spuszczoną głową, jak człowiek przywiedziony do rozpaczy, pogrążony siedział, z oczów mu łzy płynęły. Widział że ani on, ani w świecie nikt Bolesława powstrzymać nie potrafi; następstwa téj walki stawiły mu się w myśli z całą swą okropnością. Bolesław spojrzawszy nań, jakby litość miał nad słabym, natychmiast zmienił ton mowy, zaczął się śmiać, i za oba biorąc go ramiona, strząsnął nim z całéj siły.
— Niekwap się ze łzami gdy ja się śmieję! — zawołał. Ani ci o tém myśleć, ni tém sobie serce psować.. Lich niech porwie wszystkich klechów i zdrajców!
Nie dbam o nich wszystkich, dopóki żelaza kawałek w dłoni mam, i kupkę druhów koło siebie —
Chodźmy wieczerzać i weselić się.
Władysław wstał strwożony.
— Bracie! — Począł za rękę go chwytając.
— Wszystkoś już powiedział co ci trzeba było, zagrzmiał król. — Dość tego, chybabyś nie chciał