Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 014.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Mścić na nim! — spocznę bylebym sił nabrał; potém jak stoję pojadę między ród mój i ziemian, od dworu do dworu, pokazując im co ze mnie łaska pańska uczyniła! — Niech znają i niech wiedzą co ich czeka... Mnie dziś, jutro im! — Mścić się! — powtórzył jeszcze raz i osłabły pochylił się na ławę, bo wybuch ten ostatek siły wyczerpał.
— Ukoj się, dziecko moje, rzekł biskup biorąc go za głowę — ukoj się. Nie ty, a sam Bóg się pomści za krzywdę twoją.
Idź teraz i spoczywaj.
„Oczy twe ujrzą pomstę nad grzesznemi.“
To mówiąc biskup, którego ręce Mścisław całował, przeżegnał go, jeszcze raz dłoń mu na rozpalonéj położył głowie, i przywiódłszy do chwilowego uspokojenia, oddał klerykowi, aby go na spoczynek odprowadził.
Od kilku już tygodni biskup umyślnie unikał od swojego katedralnego kościoła św. Wacława na zamku, mszy nawet świętéj nie odprawując w nim, aby w podwórzu jadąc albo wracając z królem się nie spotykać i nie wywołać zajścia jakiego.
Nie obawa o siebie, ale chęć dania jeszcze królowi czasu do namysłu i ukorzenia się, powodowała biskupem. Mszę swą ranną odprawiał albo w domowéj kaplicy lub w małym tym kościółku