Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 024.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

książe, oddalcie się, uciekajcie! — Wszelkie naówczas wspólnictwo z królem i na waszą głowę klątwę sprowadzi, i na wszystkich co z nim zostaną.
Stanął biskup opodal nieco od księcia, jakby chciał go pożegnać i odprawić. Władysław strzymywał się jeszcze, walcząc z trwogą i chęcią niemożliwego pośrednictwa. Spojrzawszy na stojącego zdala i w powadze wielkiéj biskupa, przekonał się iż próżnoby go poruszyć się starał. — Coraz groźniejszy stawał się wyraz twarzy i postawa.
— Nieodwołany więc wyrok wasz? — szepnął cicho.
— Com rzekł to się stanie — odparł biskup, bo nie ja rzekłem, ale Kościół przez usta moje. Idź książe na Wawel, popatrz na złamane drzwi kościoła, i módl się aby Bóg na całym rodzie, krwi i pokoleniach następnych, nie mścił się zniewagi domu swojego.
Władysław pochylił głowę i nie probując się już zbliżyć do zdala stojącego biskupa, wolnym krokiem wyszedł z izby.
Król z kościoła wprost na łowy jechał, a otaczający go dwór, dla przypodobania się panu, coraz to prześmiewając się przypominał owo łamanie drzwi kościelnych, odniesione nad biskupem zwycięztwo, i bojaźń mniemaną, jaką niby na twarzach duchownych wyczytał. Drudzy śmielsi