Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 053.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

niespokojnie z zapytaniami, ale staruszek przelękły sam, nie odpowiadając im przemknął się co żywiéj i zniknął w zabudowaniach, zkąd w godzinę późniéj wyszedł o kiju z małym węzełkiem swoim pod pachą.
Na drodze już, zabiegła mu zrozpaczona Krysta, z zapłakanemi oczyma, padając przed nim na kolana. Uchwyciła połę jego sukni, chcąc go zatrzymać, pytać, błagać, ale O. Otton, zaledwie ją ujrzał i poznał, szarpnął suknię, wyrwał się przerażony i niemal biegiem dopadł wrót za któremi zniknął.
Od wczorajszego wieczora, Krysta, oprócz Borzywoja, który wpadł na chwilę i Zbiluta, którego sama przywołać kazała, niewidziała nikogo. Król nawet zdawał się o niéj zapominać.
Sama, opuszczona, rzucona była na łup czarnym myślom i trwodze. Pierwszy Borzywój opowiedział jéj po swojemu, o tém co się stało, a czego ona wcale zrozumieć nie mogła. W dziecięcéj głowie jéj pomieścić się nie umiało, aby jeden słaby ksiądz, mógł potężnemu grozić królowi, który wojsko i siły miał za sobą.
Zbilut i inni przybiegali do niéj przynosząc z sobą gniewy i trwogę; Krysta z początku burzyła się tylko na zuchwalstwo — lecz widok powszechnego przerażenia, i ją nareście obawą napełniał.
Téj potęgi jakiejś tajemniczéj, której się wszy-