Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 058.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i piwo lać w bród i ciągnąć do nich jak najwięcéj ludzi — pić i śpiewać i skakać do białego rana.
— Niech biskup słyszy i widzi ze[1] nam dobréj nie odjął myśli, żeśmy głów popiołem nie posypali — a o jego gniewy niedbamy. — Niech drży klecha!
Rozbiegli się natychmiast dworscy, budząc, pędząc, ściągając lud i hałasem wielkim napełniając podwórca wszystkie.
Z przybyciem króla jakby czarami zmieniła się zamku postać, w przelękłych wstąpiło męztwo. Ci co się kryli powyłazili z kątów, wesołość pańska dodawała im odwagi.
Toczono beczki śmiejąc się i pokrzykując, ustawiano z hukiem stoły, zawodzono krzykliwe pieśni, śmieli się wszyscy, a zwołane trąby i rogi wojenne od czasu do czasu serca dodawały, podpowiadając pieśniom i hukaniom.
Pochodnie powynoszono w podwórza ażeby zamek w światłach gorzał zdala, rozpalono stosy łuczywa — Boleszczyce chodzili sami krzycząc na całe gardło i drugich zmuszając aby, chcą czy nie — byli weseli a wrzawy robili jak najwięcéj.
W mieście i na przedmieściach ludzie się pobudzili, patrzali i słuchali.
— Król się weseli! mówili jedni.
— Szatan harce wyprawia! — szeptali żegnając się duchowni. Strach i podziwienie ich ogar-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – że.