Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 075.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

kto jéj nie broni — i swéj braci. — Oto co was czeka.
Zaprze się was ród, zaprze ziemia, będziecie zaprzańcami, głowy wasze zdejmie kto zechce.
— Byle mógł — odparł pogardliwie i szydersko Dobrogost. — Co ja wam na to mam powiedzieć? Nic. — Kto głową nałoży to Bogu wiadomo, a co my czyniemy, wiemy dla czego. Sumienia naszego nikt nie ma prawa sądzić, ino my sami.
A co więcéj? — spytał w końcu.
Kruk popędliwie wtrącił.
— Jeszcze wam mało?
— Upamiętajcie się, łagodniéj począł Leliwa — choć sprzeniewierzona, wyście taki nasza krew. Zal was. Poszaleliście z szalonym królem waszym..
On już nie król.
Dobrogost ramionami ruszył, i powtórzył znów obojętnie.
— A co więcéj?
Kruk się zżymnął, rękami rzucił i odwrócił od Dobrogosta, jakby nań już patrzeć nie chciał.
Mścisław oburącz przebierając we włosach, darł je z głowy.
Gdy zamilkli, Dobrogost, który nabierał odwagi i gniewu razem, odezwał się.
— Ja powiem wam jeszcze jedno!
Ani pana ani nas tak łatwo jak się wam zdaje mieć nie będziecie. Poleje się jeszcze krwi