Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 093.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Ogarnęła ją téż trwoga, posłała szukać O. Ottona aby go do biskupa od siebie z błaganiem wyprawić. Benedyktyn niemógł się już ukazać na zamku, ani pójść ją uspokoić, lecz od Ochmistrza królowéj dowiedziawszy się czego od niego żądała, przywlókł się do biskupa, z niewielką nadzieją, aby prośba jego wyjednać co mogła. Znał on nieugięty charakter i surowość ks. Stanisława ze Szczepanowa.
Wchodząc z poselstwem swem.[1] O. Otto posłyszał odprawę jaką biskup dawał Andrkowi Boleszczycowi, domyślił się łatwo z czém chłopak przyszedł, i zwątpił aby jemu szczęśliwiéj powieść się mogło. Nie pozostawało mu jednak nic nad spełnienie posłannictwa, choćby ono daremnem być miało.
— Padnę mu do nóg — i będę go prosił! — rzekł w duchu — Bóg go natchnąć może miłosierdziem!
O. Ottona znał biskup nie wiele, widywał rzadko, u siebie go nie miewał nigdy, zdziwił się mocno zobaczywszy go o téj porze niezwykłéj i odezwał się przystępując doń, po łacinie.
— A wyż z czém do mnie przychodzicie o téj porze, Ojcze Ottonie?
Biskup Stanisław Szczepanowski, jak wiadomo, w czasie pobytu swojego w Paryżu, oprócz szkoły biskupiéj, uczęszczał téż do benedyktyńskich. Miał nawet zamiar przywdziać suknię za-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; zamiast kropki winien być przecinek.