Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 147.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

chłopom daćeście chcieli, albo to mało? a krew biskupa?
Król rzucił się gniewnie znowu.
— Zdrajcą był! krzyknął — spotkała go kara zasłużona.
— Gdyby nawet był nim, przerwał Brzechwa, a któż go nim uczynił! kto, jeźli nie wy?
Bolesław jak nie słuchając patrzał w strop nad sobą.
— Chrześciańskiemu narodowi panować nie możecie — dokończył Leliwa.
Miotał się czas jakiś Bolesław, zdając się z sobą walczyć, czy ich miał za zuchwalstwo karać; potém, niby zapominając o nich, odwrócił się ku oknu otwartemu i zapatrzył w dolinę.
U podnóża Wawelu roiło się kupami rycerstwo, ziemian i zbrojnych pocztów. Gwar od nich aż tu dolatywał.
Posłowie, nie czekając odpowiedzi, widząc że o nich zapomniał, poszeptawszy coś między sobą, zawrócili się i wychodzić poczęli. Król siedział jakby wrósł w krzesło swoje, nieporuszony, nie dając żadnych rozkazów, nie zdając się zważać na wychodzących. Nie tknięci i nie zaczepieni przez nikogo przeszli przez szeregi stojącéj drużyny i dworu, wiodących za niemi oczyma i bezpiecznie do wrót się dostali. Straż ich wypuściła.
Jeszcze król nie wstał z siedzenia, gdy królowa Wielisława z synem przybiegła, i rzuciła mu