Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 201.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i posiadłości na Mszczuja przypadające, gdyby Boleszczyce przez ród swój zaparci i wyrzuceni zostali, przypadały bratankom — nie bardzo więc powrotowi i łasce radzi byli krewni. Ojciec odezwać się jeszcze nie śmiał, gdy Jaromierz począł.
— Mógł nowy pan łaskę uczynić — rzekł — w tém wolę swą miał, a nieboszczyk nasz dziad, któregośmy dziś pogrzebali, co rzekł, tego z mogiły nie odwoła, a co on wyrzekł, to my święcie spełnić powinniśmy. Słowa jego były, że znać was nie chce, jeśli króla nie opuścicie, prawem dla nas jego słowa! My was za swoich znać nie chcemy!!
Co głowa rodu postanowiła, to ród spełnić musi, inaczéj na świecie ładu, posłuchu i rodu i domu i narodu nie będzie!
Zamilkł, inni spoglądali po sobie, Mszczuj głowę spuścił, milczał.
— Takli wyrokuje i ojciec rodzony na synów swych? — spytał Borzywój.
Mszczuj nic nie odpowiedział, głębokie panowało milczenie, Jaromierz ze słowem pospieszył:
— Otrzymaliście łaskę pańską, wracacie jako ojczyce do ziemi téj z przebaczeniem... Co nam do tego? Idźcie sobie rodem osobnym Boleszczycami, a do nas się nie łączcie, nie chcemy was.
Dwóch stryjów powtórzyło za Jaromierzem — nie chcemy was!