Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 1 164.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Spodziewam się, że pani już jesteś o tém uwiadomioną — podchwycił Brühl, podnosząc ręce ku piersi.
— Nie grajmy komedyi — zawołała Frania — ani pan mnie, ani jabym go nie oszukała. Każą mi iść za pana, gdy ja kocham innego; każą się panu żenić ze mną, choć kochasz inną. Nie są to rzeczy wesołe.
— Ja! kocham inną! — niby zdziwiony odparł, cofając się Brühl.
— Pan kochasz oddawna i zapamiętale Moszyńską: o tém wié zdaje mi się ona, mąż i cały świat, a chcesz pan, żebym ja, żyjąc na dworze, nie wiedziała o tém?
— Jeśli hrabianka chcesz, abym wyznał, że ją kochałem... — odezwał się Brühl.
— O! stara miłość nie rdzewieje — dodała Frania.
— Pani się przyznałaś także.
— Tak, ja się nie taję, że kocham innego.
— Kogo?
— Nie potrzebuję zdradzać jego i mojéj tajemnicy... dosyć żem szczera i oznajmuję mu o tém.
— To dla mnie smutne bardzo! — zawołał Brühl.
— Ale nieskończenie smutniejsze dla mnie — dodała hrabianka. Nie mógłbyś pan znaleźć sobie innéj, którąbyś uszczęśliwił?
Spojrzała nań, Brühl się zmieszał.
— To wola królewicza, królewiczowéj.
— Ojca Guariniego i tym podobnie — podchwyciła hrabianka — rozumiem, więc to nieodwołalne?
— Pani — rzekł przysuwając się z krzesłem Brühl — ja mam nadzieję, że zasłużę na jéj względy... ja...
— Ja nie mam najmniejszéj nadziei — poczęła Frania — lecz gdy małżeństwo jest tak w górze postanowione i ma być nieuchronném... dobrze byśmy się z góry przygotowali do tego, co nas czeka.