Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 011.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

W mieszkaniu Sułkowskiego, pod wieczór wiosennego dnia siedzieli naprzeciw siebie dwaj wszechwładni ministrowie w długiém milczeniu, jak gdyby obadwa zbadać się pragnęli a nie mogli. Od kwadransa już prawie Sułkowski ze swą pańską dumą, przechadzał się po salonie, stając niekiedy w oknach i patrząc w ogród. Przez otwarte jedno z nich, słychać było śpiéw wesoły kosów i szczygłów. Zdaleka dolatywał odgłos wozów i karet, toczących się po bruku.
Twarze dwóch współzawodników napozór nie wiele się różniące charakterem, przedstawiały nadzwyczaj wybitną sprzeczność dla bacznego spostrzegacza. Ktoby był się przypatrzył Brühlowi, gdy ten sądził, iż go nikt nie widzi, dostrzegłby pod jego uśmiechem, prawie dobrodusznym i pełnym uprzejmości, chłodną przewrotność, któréj głębiny przerazić mogły. W oczach jego błyszczała żywa pojętność, spryt ten światowego człowieka, który nie potrzebuje nic się uczyć, a zgaduje wszystko i rozumié; który jasnowidzeniem sprężyny ruchów społecznych przenika i nie zawaha się nigdy żadnéj z nich pochwycić, gdy bezpiecznie może, a dla własnéj tego potrzebuje korzyści.
Sułkowski był w dumę wbitym podpankiem, który urosłszy na pana, sądził się tak bezpiecznym na wysokiém swém stanowisku, iż mniemał, jakoby mu wszystko już było wolno. Z pewném lekceważeniem, za rodzaj malum necessarium[1],

  1. Przypis własny Wikiźródeł malum necessarium (łac.) — zło konieczne.