Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 013.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Sam na sam z Brühlem tak swobodnie, jak dziś, spotykali się rzadko; jeden z nich prawie zawsze przy panu być musiał na służbie, aby mu się nie dać nudzić samemu.
Znać wszystko, o czém mówić mieli wyczerpali, gdyż Sułkowski milczał, a Brühl mu nie przerywał, nie odchodził jednak, jakby coś jeszcze na koniec zostawił.
Po długiéj dosyć przechadzce, hrabia się zwrócił do siedzącego i rzekł cicho:
— Wszystko to niech pozostanie między nami. Dom habsburgski się kończy, saskiego wielkość rozpocząć powinna. Wiem to doskonale, żeśmy się zrzekli wszelkich praw do spadku, że sankcyą pragmatyczną przyjmujemy, ale ze śmiercią cesarza, rzeczy dla nas obrót nowy przybrać muszą. Co najmniéj powinniśmy wziąć Czechy, a nawet Szlązk, gdzieindziéj wynagradzając Prusy. Mówiłem wam, żem skreślił w cichości plan cały. Kazałem go napisać Ludovicemu.
— Radbym miéć go i rozważyć — odezwał się Brühl — plan jest genjalny i godny was, a dla przyszłości Saxonii najwyższéj wagi. Nie potrzebuję mówić nawet, że do spełnienia jego, najszczęśliwszym będę, jeśli się zdołam przyczynić. Masz hrabia we mnie gorącego współzawodnika i sługę.
Ale każcie téż Ludovicemu ten plan przepisać dla mnie.
— Plan ten podziału Austryi — odparł Sułkowski, któremu pochlebiało uznanie — nie chcę, aby dwa razy przesuwał się przed oczyma Ludovicego, ale ja go dla was w wolnéj chwili, sam własną ręką przepiszę.
Brühl z najmilszym uśmiechem podziękował.
— Uczynisz mi hrabio największą łaskę — rzekł — tak olbrzymi pomysł, zawczasu już powinien być opracowany i środki wykonania przedsięwzięte. Możnaby zdaleka i ostrożnie wymacać w Berlinie...