Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 100.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

sie, dwa przyrzucił dla matki i starego Beppa, za co otrzymał jeszcze jeden ręki pocałunek.
Mówili potém z Brühlem długo, cicho, a żywo; minister z pokorą przyjmował instrukcye, lecz z zamyślenia i roztargnienia jego wnosić było łatwo, że sam w téj chwili układał swe postępowanie. Zaczynało już dobrze zmierzchać, gdy O. Guarini się wyniósł pocichu. Teressa wbiegła, aby cóś powiedziéć czy prosić o cóś u Brühla, ale i ten już spieszył, obiecując jéj przyjść późniéj.
Została więc znowu sama i siadła w pustéj izdebce tak zadumana i smutna, jak wprzódy. Stara matka z założonemi rękami, milcząca, przyszła naprzeciw niéj przysiąść także; lecz tęsknica na nie obie jakaś powiała i przemówić nie miały o czém: wzdychały tylko.
Jeszcze nie myślano o zapaleniu lampki, aby przez otwarte drzwi do domu nie ściągnąć równie dokuczliwych z nad Elby, jak włoskie komary, gdy stukano znowu do bramy. Teressa się nie podniosła nawet z siedzenia, choć może ciekawą była kto przyjdzie; któż jéj tu mógł jaką przynieść pociechę?
Na wschodach słychać było głos i rozmowę włoską z Beppem, po tym głosie poznała Albuzzi kobiétę, i machinalnie przygładzając włosy zerwała się z siedzenia, a matka widząc to, wstała także. W mroku zobaczyły na progu stojącą postać kobiéty słusznego wzrostu, po pańsku ubraną i pańskiego oblicza.
Przybyła strojną była jak najwykwintniéj, w jedwabną suknię, fryzurę, koronki i obwieszona ulubionemi włoskiemi błyskotkami.
Teressa z podziwieniem poznała w niéj swoją nieprzyjaciółkę i współzawodniczkę, Bordoni-Hasse, słynną Faustynę.
Zakulisowa królowa rozpatrywała się w mieszkaniu swéj rywalki i zdawała namyślać co ma powiedziéć.
Teressa stała milcząca naprzeciw niéj.