bawię długo. Masz mi za złe że jadę, ale ja żołnierzem jestem. Król mi dał dowództwo, wojny się spodziewam, przekonałem pana, że jest nieuchronną, że Saxonia korzystać musi z położenia Austryi i upomniéć się o swe prawa. To powód, dla którego chcę wprawy rycerskiéj nabyć, jadę więc, jak widzisz, nie dla fantazyi.
— A wolałbym żebyście nie jechali — dodał Brühl. Mówicie, że ja zostaję, ale ja takiego wpływu na króla nie mam.
— Tymczasem wiesz, co ludzie roją i mówią? — zapytał Sułkowski.
Brühl zdziwiony podniósł głowę.
— To w istocie ciekawe — opowiadał Sułkowski powoli. Przestrzegają mnie, abym się miał na baczności, że na mnie wy z Ojcem Guarinim uknuliście spisek, że oddalacie mnie umyślnie, aby podkopać i obalić.
Brühl ręce załamał, zerwał się z krzesełka i wybuchnął gwałtownie:
— Dajcie mi tego potwarcę! Na mnie, na mnie to śmieją mówić!!
Ha! nie ma na świecie nic, czegoby obluzgać niemożna. Na mnie!! Ja i Ojciec Guarini! ja, który go się lękam jak ognia, ja i królowa, która mnie nie cierpi. No, powiedzcież!!
Ja miałbym się porwać na was, mizerny robak przeciw człowiekowi, którego król przyjacielem nazywa. A! toby było okropne, gdyby nie było śmieszne, głupie, i podłe!!
— A! a! uspokójże się — śmiejąc się, obojętnie zawołał Sułkowski — powtarzam ci to tylko, abym dowiódł, co ludzie marzą, o co posądzają. Przecież nie sądźcie, abym wam nie ufał i lękał się.
I po chwili dorzucił:
— Mógłby zapewne człowiek ambitny a miałkiego rozumu porwać się na co podobnego; lecz srodzeby tego musiał
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 109.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.