Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 149.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

łością przywitał pana na klęczkach, potém począł opowiadać o sobie, radować się że miał szczęście oblicze króla oglądać. To uspokoiło nieco Augusta. Uważał tylko Ojciec Guarini, że słowa prawie się nie odezwał, mruczał i uśmiechał się.
Zrazu Padre chciał pozostać do końca rozmowy i nie zejść ze stanowiska; późniéj przyszło mu na myśl że był obowiązanym donieść o wypadku królowéj, aby natychmiast środki właściwe przedsięwziąć. I choć król niespokojnie się oglądał, Guarini po godzinie prawie przysłuchiwania się wyjść musiał. Sułkowski mówił wesoło i żywo, ale jakby gorączkowo. Chociaż najmniejszém słowem nie tknął położenia swojego, nie dał poznać że wié co go czeka, domyślać się było można z rozdrażnienia, ze śmiałości z jaką występował, że waży ostatnią stawkę na kartę. Król oglądał się jakby przestraszony i przybierał postawę coraz surowszą; chwilami się dawał rozchmurzyć i wnet wracał do sztywności jakiéjś zimnéj.
Dopóki Ojciec Guarini znajdował się w pokoju, hrabia mówił tylko o swéj podróży i wyprawach; gdy za nim drzwi się zamknęły, zmienił nieco ton i przedmiot.
— N. Panie — mówił z niewypowiedzianą tęsknotą — spieszyłem tutaj; miałem jakieś przeczucia przykre, choć te się dzięki Bogu nie sprawdziły, i serce W. Kr. Mości ręczy mi za to że się ziścić nigdy nie mogą. Służę panu mojemu od dzieciństwa, poświęciłem mu życie, gotowem oddać jego resztę; potrafiłem pozyskać łaskę i zaufanie, w sumieniu mojém czuję się czystym; nie obawiam się spisków nieprzyjaciół, choćbym ich miał, a nie sądzę ażebym mógł ich miéć, bo nikomu nic złego nie uczyniłem... Król słuchał z tą powagą przymuszoną ciągle, która nic dobrego nie zwiastowała.
Sułkowski odezwał się jeszcze raz o ucałowanie ręki. Dał mu ją król zmieszany, mrucząc, przestępując z nogi na nogę, ale nie odzywając się żadném zrozumiałém słowem. Hrabia