Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 150.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zapalał się coraz mocniéj i mówił ze zwiększającą się, rosnącą coraz gorączką.
— Królu mój, panie mój, w twe serce ja wierzę jak w Boga! bogdajby tylko intryganci przewrotnemi jakiemi i chytremi podszeptami mi go nie odebrali.
— O! o! — przerwał August — tu intrygantów nie ma.
— A na jakiż dwór się oni nie wcisną? jakiéjże oni sukienki nie wdzieją? — zaśmiał się Sułkowski. — N. Panie, jam żołnierz i rąbię po rycersku; w bawełnę nic obwijać nie umiem. Są źli ludzie, a ci co najsłodsi, najpokorniejsi, najusłużniejsi, ci właśnie najniebezpieczniejsi. Panie i królu mój! nie chcę innych wymieniać, ale Brühl... Brühla się pozbyć potrzeba lub owładnie wszystkiém i odbierze W. Kr. Mości prawdziwych przyjaciół, aby sam tu władał i rozporządzał.
Mówiąc to patrzał na twarz królewską, która się okryła purpurą a w chwili jednéj bladła i stała się białą a siną. Oczy Augusta nabrały dzikiego wyrazu, jaki nadaje gniew wstrzymywany w sobie. Sułkowski znając go wiedział że trzeba było wybuch taki raz zwyciężyć, aby miłującego pokój pana opanować; nie trwało to nigdy długo. Król miał popęd gwałtowny czasami do rozerwania więzów, ale sprobowawszy ledwie swéj siły, cofał się przed tém co go użycie jéj kosztować miało. Hrabia widział go nieraz w położeniu podobném i zamiast się ustraszyć, stał się śmielszym jeszcze.
— N. Panie — zawołał doganiając króla, który zwolna wstawszy ku oknu się cofał. W. Kr. Mość czcisz słusznie w pamięci wielkiego rodzica swojego, niech on Wam za wzór służy. Ten nad sobą nikomu panować nie dawał, ani królowéj, ani faworytom, ani ministrom, ani mnichom. On panował wszystkim. W. K. Mość możesz skinąć tylko, chciéć, rozkazać, a zamilknie co szemrze, poleci precz co cięży i więzi... Trzeba miéć odwagę życia i panowania, trzeba użyć żywota i władzy, którą Pan Bóg dał: trzeba te więzy potargać.