Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 167.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Generał który ledwie o kiju się może po pokoju przechadzać, kazał przeprosić króla, tłumacząc się chorobą; mimo to posłano po niego raz drugi i widziałam na moje oczy sama że musiał jechać i pojechał na zamek.
— Nie wiem co to może być — odpowiedział spokojnie Sułkowski — Byłem na zamku dwa razy, ale oba razy najśmieszniéj w świecie trafiłem tak że króla widziéć nie mogłem.
Zaczął się śmiać, panna Löwendahl ciągnęła daléj szczebiocząc żywo.
— Od kilku dni już głoszą że Baudissin, który kilka razy napróżno o dymisyę prosił, dostanie ją nareszcie. Nic mu tak złego nie będzie, bo dawno odpocząć potrzebuje. Gorzéj daleko, bo drudzy mowią że mój ojciec może także być odprawionym.
— Nie sądzę — rzekł Sułkowski — ale żem od kilku miesięcy nie był w Dreznie, nie rozumiem tego wszystkiego, nie jestem au courrant[1].
Panna Löwendahl spojrzała nań.
— Domyślić się łatwo. Miejsca są potrzebne dla nowych kreatur.
— Cicho! cicho! — przerwała hrabina — doprawdy ja się lękam już i słowa...
Hrabia ramionami ruszał.
— Popłoch próżny — rzekł — zmieni się to wszystko wprędce.
Na te słowa wszedł kamerdyner.
— Jego ekscelencja w. ochmistrz baron Löwendahl i J. E. generał Baudissin.
Wszyscy po sobie spojrzeli, marszałkówna pobladła i cofnęła się ku kanapie.
— Prosić — zawołał idąc ku drzwiom Sułkowski.

  1. Przypis własny Wikiźródeł au courant (franc.) — na bieżąco